Już jakiś czas temu miałam okazję spróbować japońskiego piwa. Zakupione było - o dziwo! - w monopolowym u mnie w mieście. Aż trudno uwierzyć, że japoński piwny klasyk zawitał u nas, grzechem byłoby więc nie spróbować.
Asahi, jak przystało na piwo z drugiej strony globu, bardzo różni się od naszego. Oprócz wody i chmielu jest tam masa rzeczy, których w polskim piwie się nie znajdzie, np. kukurydza i ryż.
Japońskie piwa zawdzięczają bardzo delikatny, pozbawiony goryczy i charakteru smak temu, że są warzone na ryżu. Dla polskiego podniebienia to zapewne jest szok. Zarówno mama, tata jak i brat mieli to samo odczucie: "to piwo niczym nie smakuje!". Mi jednak idealnie pasowałoby np. do sushi, by nie zmącić jego charakteru. Nie pozostawia niesmaku, nie śmierdzi, nie jest gorzkie ani mocne. Jeżeli chodzi o mnie, to intuicyjnie nie spodziewałam się intensywnego smaku po japońskim trunku, więc nie było to dla mnie zaskoczeniem.
Nie jest to jednak coś, czym raczyłabym się specjalnie chętnie. Do sushi i innych delikatnych dań zamiast herbaty - w porządku, ale tylko wtedy. Wybrałabym raczej coś słodkiego, niż pięcioprocentową, ryżowo-kukurydzianą wodę z bąbelkami.
Mniam, sama bym chętnie spróbowała :)
ReplyDeleteNiespecjalnie przepadam za piwem, ale kto wie, może takie w wersji japońskiej akurat przypadłoby mi do gustu? Jeśli tylko gdzieś je zobaczę, może się skuszę! :)
ReplyDeleteniezłe podsumowanie całego tematu
ReplyDeletebardzo, bardzo pozytywnie ;d
ReplyDeleteSuper! : D
ReplyDelete