"コーン ポタージュ", czyli "kōn potāju" zapisane katakaną to nic innego jak zapożyczone z angielskiego "corn potage soup" w japońskim zapisie. Tym razem więc mniej słodko, a bardziej przekąskowo, w klimacie dań ekspresowych prosto z Japonii.
(Opakowanie nie znajduje się w mojej domowej kolekcji, zupka należała do Cinka, ale zjedliśmy ją razem i dzięki niemu w zasadzie powstała ta notka. ^^)
Na samym początku warto poruszyć temat, czym w zasadzie jest zupa potage. Sama nazwa zupki w pierwszym odruchu brzmiała dla mnie trochę jak "kompot", jednak nie jest to dobre skojarzenie. Nazwa pochodzi ze starofrancuskiego "pottage", a oznacza tyle, co angielskie "potted dish", czyli "konserwowe danie". Może w pierwszym odruchu nie brzmi to zachęcająco, ale wertując dalej angielską wikipedię dowiadujemy się, że ten rodzaj zupy, eintopf (paskudna kalka z języka niemieckiego oznaczająca tyle, co "potrawa jednogarnkowa") lub owsianki (!) jest przygotowywany przez gotowanie składników tak długo, aż staną się one... papką. Potage, czyli papka? That's make sense. ("To ma sens.")
W środku opakowania znajduje się srebrna torebka. Już przed otwarciem czuć, że w środku znajduje się dość gęsta ciecz, co trochę mnie zaskoczyło - spodziewałam się dania ekspresowego, ale nie gotowego! Po otwarciu tajemnicza ciecz rozwiała moje obawy - pachniała cudownie. Był to zapach słodkiej kukurydzy powodujący ślinotok u wszystkich miłośników tego słodkiego zboża.
Rozszyfrowanie, jak ten specyfik przygotować, zajęło sporo czasu. Dobrze, że na opakowaniu są obrazki. ^^' Tutaj także wielki ukłon w stronę Cinka który, podczas gdy Wu. słodko spała, cierpliwie poszukiwał w Internecie programów do odczytu tekstu z grafik i później rozszyfrowywał grafomańską interpretację googlowego translatora. Wystarczyło zagotować i dodać 1 i 1/4 szklanki mleka. W całej kuchni unosił się apetyczny zapach kukurydzy.
Sama zupa była stosunkowo rzadka, więc podaliśmy ją z ekspresowym chińskim makaronem chow mein i słodką kukurydzą z puszki. Jedno opakowanie wystarczyło nam na dwie średniej wielkości porcje (miska jak na obrazku + odrobinę tylko mniejsza dokładka dla obu osób).
Przyznam szczerze, że fajnie byłoby zobaczyć kiedyś taką zupkę na półce w polskim sklepie. Z pewnością bym się skusiła, była naprawdę pyszna.
Trudno ją ocenić, bo nie ma żadnego porównania ze słodyczami, ale... zasłużone 9/10. Do 10 brakło tylko elementu zaskoczenia - ot, zupka jak zupka: pyszna, ładnie pachnie i pochodzi z drugiego końca świata... ale to wciąż zwykła ekspresowa zupka.
"I pochodzi z drugiego końca świata..." - ot tak bez elementu zaskoczenia w Naszym przypadku, co? xD. Mnie smakowała, jedna porcja i dokładka smakują w sam raz, później osobiście według mnie się przejada, ale kompozycja z makaronem i prawdziwą kukurydzą wyglądała naprawdę bardzo ładnie. Lubię kukurydzę gotowaną, tą genialną w kolbach i do tego z solą, słodką konserwową, a teraz również w formie gęstej w zamyśle, rzadkiej zupy, która bardzo ładnie pachnie. A ja element zaskoczenia miałem, kupiłem z przeświadczeniem, że to był budyń więc... xD
ReplyDeleteTeż na początku myślałam, że to budyń. Kto robi zupę z mlekiem?!
ReplyDeletewygląda nawet smacznie :)
ReplyDeleteHm, boje sie azjatyckiej kuchni, haha :D
ReplyDeleteDzieki za komenatrz! Sorry, ze dopiero teraz odpisuje :< Dodaje do obserwowanych i licze na to samo :)
Wygląda świetnie :)
ReplyDelete