Po sutoroberi~ gumi, czyli truskawkowych żelkach oraz piichi gumi, czyli brzoskwiniowych żelkach czas na kolejne od firmy Kasugai kiw(u)i gumi, czyli żelki o smaku kiwi.
Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o tę serię żelek to wkrada się tu pewna schematyczność... a bynajmniej moim zdaniem wszystkie spróbowane dotychczas żelki z tej serii smakują podobnie. Owszem, fajnie spróbować kilku wariantów smakowych tego samego produktu, ale te są utrzymane w identycznej konwencji. Nawet kształty są mało oryginalne - kółka i serduszka. O ile przy opakowaniach pojawia się jakaś wariacja w kolorach i wzorach, to wśród żelek powiewa nudą.
Zamiast pisać kolejny raz to samo, wypiszę tylko, co wybija żelki o smaku kiwi ponad szereg.
Jak pozostałe warianty żelek Kasugai - pachną świetnie. Można powiedzieć, że prawdziwym kiwi, a nie proszkiem o zapachu kiwi... a to zdecydowany plus. Drugi plus - pestki! Nie spodziewałam się zastać w żelkach PRAWDZIWYCH pestek z kiwi, a tu proszę. Są. I ślicznie się prezentują, bo dodatkowo - trzeci plus - żelki mają śliczny kolor.
Jak pozostałe warianty żelek Kasugai - pachną świetnie. Można powiedzieć, że prawdziwym kiwi, a nie proszkiem o zapachu kiwi... a to zdecydowany plus. Drugi plus - pestki! Nie spodziewałam się zastać w żelkach PRAWDZIWYCH pestek z kiwi, a tu proszę. Są. I ślicznie się prezentują, bo dodatkowo - trzeci plus - żelki mają śliczny kolor.
Ich opakowanie, jak i generalnie "oprawa wizualna" zachęciły mnie do pokrojenia leżącego akurat w kuchni kiwi i pobawienia się w dopasowywanie tła do opakowania. Efekty zabawy oceńcie sami, a tymczasem ocena końcowa:
W porównaniu do poprzedników - porównywalne do truskawek, nie przejadają się tak jak brzoskwinie, a zatem... zasłużone 7.
pierwszy raz widzę żelki o smaku kiwi:D
ReplyDelete"bynajmniej" to nie to samo, co "przynajmniej"
ReplyDeleteZłe nawyki. Nie wiem, czy zauważyłeś drogi Anonimie, ale w nowszych notkach tego błędu nie uświadczysz.
ReplyDelete